wtorek, 23 lutego 2010

boli


Zosia co dzień prosi o jedną godzinę. Przyjdź o trzeciej, mamooo. Nie, Kochanie, będę tuż po drugiej. Ale maaamooo, no daj mi godzinę, nigdy nie mogę się wybawić.
Franek co dzień robi sceny. Dziś krótszą i mniej widowiskową, on z kolei rozliczałby mnie z minut, gdyby potrafił, oczywiście. O drugiej i ani minuty później, mówiłby, gdyby rozumiał upływ czasu i symboliczne kreski na zegarze.
Tato mój na pytanie o samopoczucie, opowiada o pogodzie. Dwie wizyty na pogotowiu w ciągu tygodnia. Gastroskopia. Lęk i obawa. Lipny ten początek.
Może więc uznamy, że to końcówka i razem z zimą wszystko odejdzie. Tak?
TAK???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz