piątek, 6 maja 2011

odwilż


wydaje się, jakby zima odpuściła na chwilę, więc za momencik, nie zważając na bałagan w domu i zaległości w nauce, opatulę się w kocyk i wybiegnę na taras spożyć kawę, która zapewne, bezczelna, ostygnie, nim zdąże zanurzyć w niej swe spierzcznięte (no bo zima) usta.
upiekłam wczoraj te ciastka, jedno pochłonęłam gorące prosto z pieca, więc nie poczułam smaku za bardzo, połykałam szybko obawiając się poparzeń, ale kolejnym delektowałam się z dziką rozkoszą (choc mi się rozlały trochę podczas pieczenia, jak sądzę ciut mało mąki i może jeszcze jedno żółtko, bo hojnie dodałam banana), dziś podobnie. A na weekend planuję to ciasto. Czy to już obsesja u mnie z tym pieczeniem? Droga Gosiu???
No nic, to lecę na tę kawę, żeby mi słońce numeru nie wycięło i nie zaszło.
miłego weekendu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz