wtorek, 31 maja 2011

będzie o synku


Bo ostatnio notorycznie o sukcesach córki (i jej choróbskach).
Bo oto po tygodniach prób (a raczej błędów), orki na ugorze, trudów, potu i łez, i nie powiem, sporej porcji zwątpienia, wreszcie wczoraj wsiadł na rower i pojechał na dwóch kółkach. A myśmy już się chcieli poddać i nabyć kółka dodatkowe, bo ręce nam opadały i nogi od ganiania z kijem od szczotki. No ale. Nie potrafi jeszcze wystartować i ze zsiadaniem ma kłopot, ale środek ma już do perfekcji. 
W pracy widać już finisz, lecę trochę na rezerwie, jak wszyscy, z dziećmi w szkole włącznie, ale za trzy tygodnie trzasnę tym wszystkim i zalegnę (później jeszcze egzaminy, ale matko, to się musi kiedyś skończyć). Na wakacje zaplanowaliśmy wykończenie elewacji, wykończenie łazienek, wykończenie góry, wykończenie siebie. No trudno. Ale, do cholery, w wakacje zaplanowaliśmy także wakacje, więc byle do wakacji!
a marzy mi się orange warsaw festival, jak będę już duża, to pojadę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz