środa, 2 maja 2012

Warszawa

upał, Łazienki, metro, Kopernik, powstanie, mosty, stadiony, Bar Warszawa, śledź, tatar, wódka, zakąska, kolejki, niedźwiedzie na przystanku, Czuły Barbarzyńca, lody, Wisła, Mariensztat, Marszałkowska, Powiśle, jaśmin, BUWA, bez, Saska Kępa, Legia - Jagiellonia, Plac Zbawiciela, zimne piwo, tłum na Krakowskim, hiphoperzy, hipsterzy, nieletni mieszkańcy Pragi, Nowy Świat, Jacyków w biegu, kibice rozdarci w środkach komunikacji miejskiej, lalunie w szpileczkach i sukienusiach w stylu pin-up girl popitalające po brukach i ścieżynkach parkowych w niedzielne niemal trzydzieści pięć w cieniu, lans nie komponuje się z ergonomią, jak mawia znajoma, stolica 2012.
Było niezapomnianie...

2 komentarze:

  1. A my w przeciwnym kierunku uciekliśmy, czyli Berlin. Ale w gruncie rzeczy było podobnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "jesteś miejską dziewczyną" rzekł mąż, widząc mój zachwyt na Marszałkowskiej. Miał absolutną rację :) Lubię duże miasta (i lubię wracać do domu na przedmieściach ;)))

    OdpowiedzUsuń