wtorek, 15 maja 2012

zimna Zośka

Weekend zaowocował udaną czterdziestką szwagra, kilkoma chwilami w dobrym towarzystwie, kacem i atakiem paniki. Z wszelkimi objawami - spoconymi rękoma w drgawkach, bólem mięśni i ogólnym przekonaniem, że nie ma takiej siły, która pomogłaby mi skończyć pisanie na czas, dotrwać do obrony i zdobyć dyplom w terminie przed wakacjami lub na samym ich początku. Klasycznie. I oto siedzę przed klawiaturą i nadal stukam w te czarne klawiszę, tylko muzyka coś nierytmiczna i mało satysfakcjonująca.
Poza tym świętujemy dziś zimną Zośkę i jej poświęcamy popołudnie, muszę więc tym bardziej skupić się na eksplorowaniu literatury fachowej, by pozbyć się wyrzutów sumienia podczas obchodów.
Jaka cudnej urody sukienka do mnie wczoraj przemówiła z witryny lokalnego second - handu, nie macie pojęcia. Skutecznie przemówiła. Już wiem, w czym będę się bronić. Kiedybądź ta obrona miała się odbyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz