wtorek, 10 lipca 2012

co w lesie piszczy

Jeśli ktoś jeszcze dziwi się, że boję się w lesie biegać, do lasu na spacer chodzić, przez las rowerem popitalać:



Sto metrów od domu. przy samej ścieżce, siedemnaście sztuk drobiazgu, cztery lochy. Zdjęcie NIE ODDAJE uroku sytuacji, gdyż strzeliłam je byłam w stresie, trzęsącą się łapą, za pomocą komórki. Orbitrek zaraz będzie w drodze, bo sport to jednak ryzykowne przedsięwzięcie w naszej okolicy...

4 komentarze:

  1. No, rzeczywiście można było mieć niezłego pietra. Gdybyś przypadkiem nie spodobała się tym czterem mamuśkom, to byłoby naprawdę niebezpiecznie...no, adrenalina niezła .

    OdpowiedzUsuń
  2. One się niby nie boją, do człowieka przyzwyczajone. Ale bo ja tam wiem? To dzikie zwierzę, w dodatku lekko silniejsze ode mnie. No i ich liczba mnie jednak dodatkowo NIE OSWAJA! Jak się schowam za drzewem, to mnie cztery mogą obleźć z każdej strony... Ja miejska dziewucha jestem, jednakowoż!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczoraj widziałam je przy samej drodze. Na szczęście byłam w aucie:) Tworzył się w lesie mały korek bo wszyscy chcieli im się przyjrzeć, a one nic tylko spokojnie coś przeżuwały. Na oko oceniłam liczebność stada na 20 szt, a Ty proszę... zdążyłaś je policzyć:)

    OdpowiedzUsuń
  4. My też się zatrzymaliśmy i liczyliśmy, ale one ciut ruchliwe, nasze obliczenia są na oko, ale bliskie Twoim, więc chyba mamy rację. W każdym razie, spotkanie ich na drodze oko w oko nadal wieje grozą :)

    OdpowiedzUsuń