czwartek, 22 stycznia 2009

czas relaksu, relaksu, relaksu to czas...


U babci byłam. 12 kilometrów w półtorej godziny, kto wymyśla duże targi budowlane w okolicach dnia babci i dziadka,  grzecznie pytam? I jak już od babci wracałam po wizycie, w korku, no przecież jak inaczej, narzekałam w głos
-Kiedy ja mam się uczyć, jak wiecznie w korkach wystaję (i tym samym przekonać Zosię, żeby może z odwiedzin u drugiej babci zrezygnowała).
-Mamo, ja wiem, jak będziesz się mogła łatwiej pouczyć. Możesz jedno dziecko, mnie na przykład, zostawić u babci na noc i będziesz miała wtedy tylko jedno dziecko (nie da się ukryć) i spokój. Proste.
Proste.
Tę noc spędziliśmy we troje.
Katar nieletnych łagodnie i płynnie przeszedł w kaszel. Podaję więc syropy i tabletki z witaminą ce i czekam. A grypa szaleje i coś mnie w nosie szczypie, no żebym nie zapadła, bo będzie gorzej.
No nic, wszelkie mądre i mniej mądre przemyślenia przefiltrowały sie przez mózg niczym gąbka i utonęły w czasoprzestrzeni. Porządki. Nauka. Katary. I jeszcze raz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz