wtorek, 20 stycznia 2009

this is the life


Nie ogarnęłam rzeczywistości_bez_dzieci. Nie umiałam sobie zupełnie zorganizować czasu, który, niczym rącze źródełko, przeciekał mi przez palce. Nie potrafiłam się nie spieszyć, wiecznie w biegu nawet już po egzaminie. Wszystko razem do kupy spowodowało postanowienie, że następny taki wyjazd odbędzię się bądź w moim towarzystwie, bądź w ogóle. Koniec. Kropka. I już.
A teraz, wraz z dwoma katarami, puzzlami, kolorowankami, herbatą z cytryną i miodem, tkwie w domostwie z resztką śniegu za oknem, czekając na wiosnę.
Przede mną troche nauki, ale lekutko trochę, zaledwie trzy przedmioty, porządki, kupno pralki (zgodnie z przewidywaniami, pralka nr 1 w naszym życiu has gone and is dead), i kompletuję lektury na luty, gdyż luty ogłaszam miesiącem książki (maj? jakimaj! maj jest passe, w maju jest sesja). Zaczynam od Milaczka, jest jeszcze trzecie rozlewisko, ta kronika mafijna, merde drugie i trzecie i koniec pensji. Marcowej.
Jeszcze tylko chcę Wam powiedzieć, iż czasem w notkach coś linkuje (np. adres do Marynarki, albo do chilli radia, ktore znam od pierwszej, też teraz zalinkowanej) i nie widać tego zalinkowania, bo nawwet nie podkreśla słow z ukrytymi linkami i tego też nie ogarniam, jestem noga, lewa w dodatku, z komputera, htmlu i innych kwiatków, well. Szukajcie więc, a znajdziecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz