czwartek, 20 maja 2010

i trzasnęła czołem o blat


Wypiwszy puszkę piwa na wu, które kupuje mój tato ze względu na sentyment do naszego majstra, spojrzawszy nieco rozbieganym wzrokiem na nieogarnięty materiał do jutrzejszego kolokwium z syntaksu, stwierdzam, niezmiernie dla siebie łaskawie, że jestem tempa jak bót i niedouczona jak leser, głupia i leniwa i co ja robię na tych studiach, zamiast dzieciom czas poświęcać.
Wiedziałam, że tak będzie, trochę tym piwem zalana, w cichym śpiącym domu pełnym ludzi i tylko ja na posterunku od 7 (mamo, zjóp mi puatki źmlekiem te suotkie jus!) rano do grubo po północy, zgarbiona nad biurkiem, ubolewam nad swym losem, wertując kolejne strony, czasem nienotatek...
Nic nie umiem. Tak mam na czwarte (a na drugie i trzecie Joanna Katarzyna).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz