sobota, 29 maja 2010

uff jak...


Korzystając z okazji być może jedynej w roku bieżącym, zachęcona widokiem zza okna naszej tymczasowej sypialni o ekspozycji na stronę wschodnią (tak jakoś to określają pośrednicy nieruchomości, czytam regularnie, rodzice w rozterce: kupić sprzedać wynająć) wybrałam się dziś na miasto w celu dokonania wyboru blachodachówki w, uwaga, uwaga, dochodzę już do sedna zdania, japonkach. i bosych nogach. i krótkich spodniach. i w wełnianym swetrze, bo nie cierpię jak mi plecki i nerecki owiewa. Żyję, co widać, nie zamarzłam, nie macie do czynienia ze szczątkami ludzkimi z chłodni.
Mi ciepło i słońce i piękna aura nareszcie, a Frans wczoraj pojechał po bandzie i po południowej drzemce, którą odbywa wyłącznie podczas choroby wyjątkowej (czyt. pierwszy raz od czasu rezygnacji z drezmki regularnej), zaprezentował 39,4 czyli dotknął absolutu (ja też wieczorem, finlandii ale czort tam z marką, absolut, to absolut i finał). Nigdy wcześniej, żadne z moich dzieci nie zapodało mi takiej temperatury i lekko się słanialiśmy na nogach o tej czternastej, on wiadomo dlaczego, ja z nerwów koszmarnych. Godzinę później natomiast, kiedy zadziałał ibuprom, rozkosznie grał z Zofiją w kręgle, wyrywając jej kudły w któreś tam bitwie i drapiąc ją po udzie po drobnym nieporozumieniu, biegał, tańczył w rytm muzyki dowolnej i śpiewał. Także rozumiecie (albo i nie) reset w dokonałym towarzystwie i kieliszek oleiście lodowatej wódki dobrego gatunku przyniósł mi nielekką ulgę (hello,rzekłam w międzynarodowym towarzystwie nielicznym, acz szczególnym, my name is Gosia, I'm thirty, I'm probably an alcoholic thanks to the mixture of my gens...hello Gosia, odrzekli zgodnie współbiesiadnicy, doskonale rozumiejąc, co mam na myśli; było rozkosznie).
Frans, dodam jedynie w finale, od rana niczym młody bóg radośnie zdrowy, podwieczorkiem okazał kolejne 37,8, ale zlazło samo dziadostwo i nadal czekamy na rozwój wydarzeń. Oprócz funkcji grzewczej, nie prezentuje innych objawów.
Czy trzeba dodać, że jem wyłącznie poza domem nieomal, gdyż jak widzę tego malca z oczami niczym szkło weneckie - żołądek składa mi się do wymiarów paznokcia u małego palca stopy. Franka.
Tata ok. Choć też dziś 37,8, nie wiem, czy postanowił się z wnukiem zsolidaryzować, cholera ich wie, tych chłopów. Wkurw bardzo delikatnie ustępuje, robiąc odrobinę miejsca akceptacji. Na jak długo, nie mam pojęcia. Oby choćby dni kilka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz