czwartek, 27 maja 2010

nie zbroję się


Zdałam, acz jedynie na tróję, więc się nie chwalę w ogóle, bo siara.
Mimo w gruncie rzeczy dobrej wieści (w końcu do przodu, bez poprawki, ciesz się, głupia babo, wiem) wkurw mnie nie opuszcza, co mnie martwi niewypowiedzianie. Do jakiego bowiem stopnia można winić PMS? Szczególnie, jeśli okres się już rozpanoszył? Oznacza to w takim razie, iż stał się ten stan przewlekłym. Cholera, to nie ułatwia percepcji.
I co jeszcze, co u mnie się dziać może, przecież dzieci w przedszkolu już cztery dni, także limit wyczerpany: Frans dziś radosne 38. Nawet się nie rozpiszę na ten temat, bo słów brak.
Tato jutro pod nóż chirurgiczny wędruje, jak zwykle kciuki i zdrowaśki potrzebne.
.
.
.
i poleciała się uczyć, sprawdziwszy uprzednio czoło i czoło. Off.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz