piątek, 4 maja 2012

kasztanowe dni

W ramach wstydliwych wyznań powiem wam, iż boję się burzy. Lubię jej nastrój, lubię zapach po, ale się boję. A zapowiadali. A przestrzegali. Poszłam spać nakręcona kolejnym dniem bólu brzucha Zośki (byłam  u lekarza, mam skierowanie na badanie jej krwi i moczu), w efekcie nie mogłam zasnąć, śniły mi się zakupy w lumpeksie w powiatowym mieście niedaleko Poznania (i był to sen niemal proroczy, gdyż dziś nabyłam trzy pary spodni i koszulkę za całe sześć złotych polskich W SUMIE, acz miasto było nie to ze snu), fabryka napojów gazowanych, było mi gorąco, chciało mi się siku kilkukrotnie, słowem - noc niespokojna od startu. A kiedy już zasnęłam, niebo rozświetliło pokój na tak długo, że możnaby krzyżówkę spokojnie rozwiązać przy tym świetle, Z PRZEKROJU krzyżówkę, dodam, i jak pierdyknęło, to wywinęłam kozła w łóżku wraz ze staniem na rękach i mostkiem za jednym machnięciem kończynami, tak się wystraszyłam. Zofia opowiadała, iż obudziła się zalana łzami, więć przylazła, Fransik trafił do naszego łóżka kwadrans przed burzą, więc w komplecie próbowaliśmy dotrwać do rana, acz umęczona gorącem i tłokiem przeniosłam się na dół piętrowego łóżka w pokoju syneczka (i znów zapętlam się w długie zdania, czy wszyscy nadałżają?). Jako, iż dziś jako jedyna musiałam zwlec swe członki w celu udania się do pracy, umiecie sobie wyobrazić mą doskonałą kondycję po TAKIEJ nocy.
A w szkole było dziś rozkosznie. OECD publikując swój "raport" wylewający wszystkie prawdy o pracy nauczycieli, miało rację, dziś na lekcję przypadało mi troje dzieci, frekwencja powalająca (jak sam pomysł pracowania w taki dzień...).
Latte przygotowana przez męża, na tarasie smakuje jeszcze lepiej.
Dogoniło mnie dziś, nie wiedzieć czemu, wspomnienie egzaminu maturalnego. Minęło trzynaście lat! Kiedy???

2 komentarze:

  1. Burzy generalnie się nie boję. Ale raz wybrałam się w góry. Sama, samiuteńka jak palec, głupie babsko. Burzysko mnie złapało na samym szczycie (Beskid Sądecki, więc na szczęście nie gołe szczyty).
    'Pierony' waliły jak opętane, jeden przy drugim. Niemalże mi za plecami.
    Wtedy się bałam.

    O maturze to nawet nie gadaj ... Tyle lat już minęło (sporo więcej niż u ciebie :))

    OdpowiedzUsuń
  2. oj wtedy to ja ze strachu w pory bym robiła ;) też kiedyś maszerowaliśmy po Śnieżniku pewnie i burza przed nami tańczyła w te i wewte, chyba od wtedy nie pałam namiętnością do rozładowań. nie, no nie dla mnie te spektakularne malowidła na zachmurzonym niebie!!! tchórz ze mnie niewąski ;)

    OdpowiedzUsuń