wtorek, 17 kwietnia 2007

w cieniu brzóz zasiadłam


Boli mnie dziś absolutnie każdy mięsień, każde ścięgno, każdy centymetr skóry na moim ciele. Tym się kończy samodzielne montowanie trampoliny i naciąganie sprężyn. Jezu jak cierpię przy każdym ruchu. Zamrozić się powinnam, to ponoć pomaga. Na wieki chyba.
Taa, a poza tym od jutra wracają przymrozki, więc w sumie może i nie muszę wchodzić do zamrażarki, wystarczy, że do nocy poczekam.
Ale ale, ta trampolina jest boska po prostu. Zosia najchętniej by nie schodziła, ja też lubię, ale mam uczucie po kilku skokach, że gdzieś mi zaraz macica śmignie między nogami, odbije się i czy trafi z powrotem to już nie wiem doprawdy.
Zosie mi z brzucha kulturalnie i sprawnie jednym ciachnięciem wyciągnęli, Franek za to rodził się jak natura nakazuje i teraz mam czasem wrażenie, a to już pół roku, że do jasnej ciasnej mam wiadro w miejscu ogólnie uznanym za intymne i zaraz cały inwentarz z przydatkami temu miejscu należnymi wypadną mi z hukiem. Nic, wybrać do kontroli się trzeba. Jak się teraz zapiszę, to już za półtora miesiąca znajdzie się miejsce. I nienienie, to nie na kasę chorych, to taki lekarz szeroko oblegany przez wdzięczne i rozanielone pacjentki. Nie żeby jakiś bożyszcze, idol tłumów, ciemna karnacja i białe niczym kwiecie jabłoni zęby. Nie, to lekko siwy około czterdziestolatek, krępy i zupełnie przeciętny. Za to jaki lekarz... Rodzić bym z nim mogła jeszcze kilka razy! Nie na darmo jest siódmy wśród personelu wyróżnionego w akcji rodzić po ludzku. Naprawdę zasłużył sobie. Ale frycowe zapłacić trzeba i odstać w kolejce swoje.
Może uda mi się dziś wyrwać na wieczór babski i nawdycham się oparów nikotynowych, poczuję to nocne życie (nocne, he he he o 22 na sygnale do domu) i stwierdzę: nie, to nie dla mnie, ja jestem domatorką, do swych miejsc przypiętą jak rzepy, ty masz pewnie duże pieniądze, ja mam dzieci... uwielbiam swoją drogą tę piosenkę i zawsze mi przy niej rzewnie i łzawo, ale ja tak już mam.
Franek śpi w cieniu brzóz, Zosia biega wzdłuż płotu i czeka na Maurycego, przyjaciela starszego zaledwie o 6 lat, co ma być już już za cztery godziny, może wystawię dziób na słońce, łyknę witaminę d naturalnie, bo przecież nie o opaleniznę chodzi, powdycham zapach kwiatów drzew owocowych sąsiadów i nabiorę sił na czas, kiedy dziecię me młodsze spać nie będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz