czwartek, 31 maja 2007

zielone płuca Wielkopolski


Zabraliśmy dziś dzieci z racji wigilii ich święta i z racji, że jutro na atrakcje czasu nie będzie, bo jutro mamunia sprząta, zamiata, odkurza, odgraca, porządkuje, wyciera, chowa, wyjmuje, prasuje, wiesza, gotuje, kroi i następnie szczerze i radośnie uśmiecha się i woła ooo mamusia, jak to cudownie, że do nas przyjechałaś, tak bardzo wszyscy tęskniliśmy... no ale do rzeczy. Zabraliśmy te nasze pociechy trzy na spacer do Zielonki. Na mostku zjedliśmy wiadro truskawek, pobiegaliśmy po trawie i było naprawdę wesoło. Nikt na nikogo nie krzyczał, śmialiśmy się i odpoczywaliśmy. I wąchaliśmy las. Bo nawet u nas na wsi las aż tak nie pachnie.
A w drodze powrotnej przez Bolechowo wróciły wspomnienia i ten sylwester, co to skończył się grą w mafię, i że Ewy być wtedy nie mogło, a my załapaliśmy sie nawet na wschód słońca, gdy czekaliśmy na pierwszy w tamtym roku autobus. No było fajnie.
Po powrocie zastaliśmy nowe okazy w naszej hodowli, widocznie wieść o masakrze teksańskiej piłą maszynową (butelką po trunku) nie rozeszła się skutecznie, albo, co dopiero teraz przyszło mi do głowy, mamy do czynienia z odmianą typu terminator, czyli nic mi nie jest straszne, albo też z pokurczami typu przytul mnie, oszczędź, to ci się odwdzięczę, bo ma dworze zimno i chłód i deszcz, dziękuję, mrówka.
Nic, w każdym razie nie pokochałam. A wiecie jak smakują mrówki? Już próbować nie musicie, powiem Wam: są kwaśne. Nie pytajcie, jak to się stało i jak do tego doszło. Są kwaśne i tyle. Wierzcie!
Ach no i poszłam ja wreszcie na te rolki karolki i jestem cała, mimo że nie zlokalizowałam nigdzie całego pełnego kompletu ochraniaczy na kolana, łokcie, nadgarstki, czoło, potylicę, cztery litery, paluszki i paznokcie, i całą resztę członków, kiedyś takie emergency kit przezornie nabyłam. Asfaltu za sobą też nie zwinęłam, ale jeszcze się nie chwalę.
Towarzystwo popadało, jak trusie, śpią i sapią jedynie, więc i ja koło nich się walnę, bo mimo, że czerwiec już za kilka minut, to chłód jakiś po plecach mi przebiega.
Nic to, zbieram siły, bo nie wiem, kiedy mamusię wykwateruję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz