niedziela, 11 marca 2007

pinacolada


No i mało co a bym się zfrajerowała. Bo się na Kopakabanę wybierałam, a okazuje się, że w Brazylii jest inna najpiękniejsza plaża świata. I mało co, a bym ją ominęła podczas moich podróży. Nazwy tej plaży już oczywiście nie pamiętam, ale wykopię ją choćby spod ziemi.
A wczoraj, jak piekłam maffiny i kroiłam sałatkę i robiłam się na bóstwo jednocześnie to Wojciech C. w trójce uraczył mnie całą serią sals i muzyki takiej, że sałatkę pokroiłam niezbyt równo (jak można kroić słątkę i tańczyć jednocześnie? Można otóż!). I już nie mogę sie doczekać, kiedy zaczną się zapisy na warsztaty taneczne i śmignę na tę salsę. Już w sierpniu... już w sierpniu...
A goście byli i było miło, bo to w końcu przyjaciele, znamy się juz ponad dekadę ikonie razem możemy kraść.
Fondue czekoladowe pyszne!
A, zapomniałabym: jest dla mnie ratunek!!! Obejrzałam Supersize me! I wiem już, że można przytyć w miesiąc. Może jak tak się potuczę makami przez kilka tygodni to osiągnę te 50 kilo? I wiatr mnie nie zdmuchnie na spacerze? I wózka nie będę się musiała trzymać?
Ech. Idę gotować carbonare. I rezerwować lot do Rio.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz