środa, 7 marca 2007

zapach wędzonki


Chyba zbyt optymistycznie potraktowałam tę wiosnę. Trzecia pralka prania nie zmieści się już nigdzie. A dwie poprzednie chyba znów nadają się do prania, bo wiatr potraktował je czarownym zapachem palonej 5m dalej trawy. Kto, zgadnijcie, rozpalił trawę?? Mąż ukochany.
Oczarowana jednak słońcem i otumaniona ciepłem nawet się nie zdążyłam pogniewać. Po prostu zamiast obiadu zaserwowałam bigos odmrożony, dar teściowej.
Zosia od 6 godzin na dworze. Matko jedyna, szoku od świeżego powietrza dostanie.
Z wiosny skorzystały też muchy. Powyłaziły zewsząd i podstępnie opanowały całą południową ścianę domu. Niech no ja tylko nabędę łapkę. Zaraz im pokażę, kto rządzi. Póki co zostałam pokonana. Ilością przede wszystkim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz