czwartek, 15 marca 2007

pośród lasów i hałasów


Poszłam więc dziś na spacer i zamiast do lasu skręciłam w pewną ulicę w miasteczku tuż obok mojego miasta.
I o_matko_jedyna_Chryste_Panie jakie tam są domy. Żeby unaocznić, napiszę jedynie, że garaże tych domostw są większe niż dom mój własny. No dobra, że dom mój własny to letnisko, ojejku, zaraz tam afera. I jak tak te domy oglądałam, to zaraz doganiały mnie takież oto pytania: kto te domy sprząta? Ile czasu dziennie to pochłania, bo ja zamiatam w moim domu kilkadziesiąt razy dziennie. A drugie pytanie, któreż to zawsze nasuwa mi się w takich okolicznościach, to ile oni płacą za ogrzewanie, czy też ileż węgla na zimę kupują, bo bez wątpienia są wśród właścicieli takich domów prawdziwi tradycjonaliści, którzy zamiast wygodnego ogrzewania centralnego montują w każdym pokoju piec kaflowy i wracają do korzeni i mają rustykalne kuchnie.
Bo, jak już piszę o pytaniach, które mi się nasuwają w określonych sytuacjach, zawsze, ale to zawsze jak widzę mężczyznę na oko tak dwudziestopięcioletniego (w rzeczywistości więc góra dziewiętnastolatka) za kierownicą BMW czarnego o oponie szerokości całego kompletu opon do fabii i przyciemnianych szybach, to podejrzewam go o szemrane interesy. No już tak mam i przepraszam wszystkich młodzieńców, którym niesłusznie mafijne konszachty zarzucam.
Albo też zastanawiam się, jak on mieszka, skoro taką furą jeździ. A jak widzę młodą dziewczynę za kółkiem luksusowego kabrioleta, to pytam, czym jeździ jej mąż/tata?
I takim to tokiem podążają moje myśli, gdy nic innego ich nie zajmuje.
Nauczyłabym się jeździć na rolkach, które od lat w szafie leżą. Ba, nawet do nich cały komplet ochraniaczy nabyłam, by swe członki chronić, ale w ciążę zaszłam byłam i temat jakby zamarł. I wraca teraz z wiosną, bo chcę zamienić tkankę tłuszczową na mięśniową. I, zapytacie, gdzie problem. Problem w tym, że niewygodnie jeździ się po błocie. Albo po kostce brukowej. Po lesie też jakby nieteges.
Sprawa rolek więc przyschnąć musi.
Może więc poszłabym w kierunku tańca? Albo roweru? Muszę jedynie takowy nabyć i jak śmignę w las, to długo mnie będą szukać. Dobrze, że chociaż na rowerze umiem jeździć i w tej kwestii nie muszę podejmować tematu nauki.
Nabyłam w sklepie wyborczą. Taki sobie zrobiłam egzotyczny i luksusowy prezent, bo nie pamiętam kiedy ostatnio usiadłam tak sobie beztrosko i czytałam gazetę. Dziś tak chyba zrobię. Wpakowawszy sobie uprzednio korki do uszu.
To idę czytać. A najpierw może kawę sobie zrobię. I tak o, poczekam na męża ukochanego. I już w progu przekaże mu dzieci.
I zaprzestanę poszukiwania krostek. Krostki to ostatnio evergreen.
Oj gdyby nie pewna szczecińska Dobra Dusza, chyba wcale spać bym wczoraj nie poszła. Ale o tym kiedy indziej.
Spadam na prasówkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz