czwartek, 29 marca 2007

.

No więc (wiem, nie zaczyna się od więc) kiedy byłam nastoletnią dziewczyną i chodziłam do podstawówki, to śpiewałam. Ale nie tak sobie śpiewałam pod prysznicem czy coś, to wcale nie byłoby takie dziwne jakieś ani nietypowe, ja śpiewałam na akademiach solo. Na każdej akademii. Byłam po prostu dyżurną solistką. Będę się teraz umiarkowanie chwalić. Dysponuję słuchem muzycznym niezłym. Głos mam taki sobie okej, nic wielkiego, ale ogólnie jestem muzykalna. No i po co ten wstęp przydługi i nieskromny? Gdyż dyrektor placówki do której uczęszczałam te X lat temu zaprosił mnie do udziału w koncercie. Żebym śpiewała, dodam nieśmiało. Nie, no, odmówiłam, rzecz jasna, nie chce stawać we szranki z gimnazjalistami, ja, matka dwojga, bo kto mi dzieci popilnuje, jak już na SCENĘ wylezę? Scenę Zamku w naszym mieście... trema by mnie zżarła trzy dni wcześniej i mleko by się zważyło. Nie no szkoda gadać... ale wróciły wspomnienia z tych koncertów i występów i z podrywania ochroniarzy, miało się te 15 lat i fiu bździu w głowie... Oprócz tego, że byłam solistką nadworną, byłam też córką nauczycielki i prymuską i ach aż wstyd pisać, co robiłam, żeby jakoś się wpasować w towarzystwo. Papierochy pod balkonami. Piwo na wakacjach z kumplami. Przekleństwa i dozgonna miłość do bandziora szkolnego (nieodwzajemniona, nieszczęśliwa, ech). Że ze mnie coś niecoś wyrosło normalnego, to aż dziw bierze! Ale inaczej dziś patrzę na młodzież, ale jakbym o jakbym chciała z takim spokojem patrzeć za lat piętnaście, kiedy moje będą nastolatkami. Po rozmowie z sąsiadką, mamą nastolatka zatroskaną o syna i jego losy, choć chłopak jak złoto – grzeczny, ułożony i przystojny na dodatek, wiem, że nie będę spokojna, że już zawsze ale absolutnie zawsze będę się o swoje dzieci bać nawet na zapas i że macierzyństwo to nie bułka z masłem i ten poród to pikuś jest w porównaniu z tym co potem do końca, do śmierci już się ma. Miłość i radości małe i duże. Strach i troska na co dzień. Emocje naciągnięte do ekstremum. Się ma, się wie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz